#27 Fuertaventura…

f-19.jpg

Wulkany w innym wydaniu.

Zanim przejdziemy do tego, co miało miejsce w tym roku, pokażę Wam materiał z innych moich podbojów fotograficznych. Po mojej pierwszej fotowyprawie, która była w 2015 na Islandię, przyszła kolej na następną wyprawę w wulkaniczny krajobraz. Długo rozmyślałem nad tym, gdzie chciałbym się wybrać. Jednym z kryteriów wyboru był rodzinny wakacyjny wyjazd, a przy okazji kilka chwil poświęconych fotografii.

Takim właśnie wyjazdem była fajna wyspa o nazwie FUERTAVENTURA. Jest ona wulkaniczną wyspą, ale w ogóle nie przypominającą Islandii. Klimat i krajobraz zupełnie inny. Po wypadzie na przepiękna wyspę o różnorodnym pejzażu, przyszło zmierzyć mi się z taką trochę ubogą wysepką. Nie powiem, że nie było co robić, bo nie udało mi się zobaczyć wszystkiego, co chciałbym, ale jedną wycieczkę pod kątem foto zrobiłem

Nasz hotel mieścił się na północnym końcu wyspy, a ja wybrałem się na foty na samo południe. Droga dość długa, ale po około trzech godzinkach byłem na miejscu. Po drodze mijałem wiele fajnych miejsc, ale nie zbaczając z trasy jechałem do swojego miejsca. Chciałem być tam wcześnie rano, tak aby zobaczyć jak świat budzi się ze snu. Powiem szczerze, że sam dojazd jak już zjechałem z asfaltowej drogi troszkę mnie wystraszył. Miałem do pokonania pasmo górskie. Miejsce, do którego się wybierałem było za dość wysokimi górami. Jeśli spojrzycie na charakterystykę wyspy pod względem klimatu to wiecie, że jest to raj dla surferów, windsurferów, kite itp… Wiało podobnie jak na Islandii z tym, że tutaj był ciepły wiatr. Zatrzymałem się na punkcie widokowym, który był umiejscowiony tak jakby na samym środku pasma górskiego. Za mną wyspa, przede mną ocean i piękna plaża, a po lewo i prawo szczyty górskie. Bajka, miejsce zajefajne. Siedząc za kierownicą nie mogłem nacieszyć się tym przepięknym widokiem. Widziałem foty tej plaży, ale móc ją widzieć osobiście na własne oczy - oj powiem szczerze, że uczucie nie do opisania. Wszystko byłoby super, gdyby nie ten wiatr. Wiało tak mocno, że nie byłem w stanie otworzyć drzwi od auta. Jakoś wyszedłem. Zabrałem aparat i strzeliłem kilka fot i w dalszą podróż. Niestety znów nie mogłem otworzyć drzwi od auta. Wiecie wysiadając ma się inne przełożenie siłowe niż otwierając je będąc na zewnątrz. Po kilkuminutowej walce z wiatrem jakoś wszedłem. Zjechałem na dół. Już mi się podobało.

Wspominałem wam, że uwielbiam krajobraz. Czuję, że żyję, że odpoczywam i ładuję się moją energią. Odzyskuję spokój i niesamowitą równowagę - na pewno wiecie, o czym mówię. Uwielbiam spędzać czas nad wodą w różnym wydaniu, ale również uwielbiam góry. Oba miejsca przysparzają mnie o dreszcze, ale takie pozytywne. Parkując samochód patrzyłem na piękno oceanu, na plażę która była niesamowita. Żywej duszy nie widziałem. Siedziałem tak przez chwilę i patrzyłem przed siebie. Pogoda była taka jak lubię. No może troszkę słoneczko mogłoby się przebijać przez chmury, ale ogólnie bardzo fajny warun.

Wyszedłem z samochodu. Zabrałem ze sobą graty i na plażę. Na myśl przyszły gumiaczki hahah, ale w sumie nie były potrzebne. Woda znakomita, orzeźwiająca. Delikatnie obmywała moje stopy. Rozłożyłem statyw i do dzieła. Strzelałem w różne strony, kombinowałem z czasem migawki oraz z filtrami. Spędziłem tam kilka godzin, ale fotek za dużo nie mam. Gdy już zrobiło się nieprzyjemnie, niebo granatowe i zaczęło lekko kropić pozbierałem zabawki i wsiadłem do auta. Jak tylko zamknąłem drzwi lunęło jak z wiadra. Deszcz nie trwał długo, raptem kilka minut, ale był intensywny. Spokojnie mogę powiedzieć, że w odpowiednim momencie skończyłem foty. Wracając do hotelu pomyliłem drogę. Nie jechałem wybrzeżem jak wcześniej tylko przez środek wyspy. Troszkę szkoda, bo po drodze chciałem jeszcze zobaczyć dwa miejsca, no ale jeśli już jestem gdzie indziej to się nie będę wracał. Po kilku godzinach dojechałem na miejsce. Przy dość wczesnej kolacji i piwku zobaczyłem na spokojnie, co udało mi się zrobić i powiem szczerze, że jestem zadowolony. Na Fuercie jeszcze kilka razy wybrałem się pofocić, ale to już były raczej wycieczki jak ja to mówię - w koło komina.

Do następnego już za dwa tygodnie…

Pozdrawiam M.W.

close
Zaloguj Zarejestruj
close
vertical_align_top