#22 Spacer, plaża, wodospad…

m4_1_z_39.jpg

Kolejny dzień i kolejne mega ciekawe miejsca.

Rano jak zawsze śniadanko i w drogę na fotograficzny podbój Islandii. Tej nocy się wyspałem. Pierwszy raz od przyjazdu. Człowiek docenia sen dopiero wtedy, jak go mu brakuje. Bezsenne noce połączone z wycieczkami pieszymi powoli dały o sobie znać. Wieczorem nawet nie wiem kiedy, zasnąłem.

Dzień zapowiadał się na bardzo długi. Mieliśmy w planie wyjście dość ambitne. Na początek kolorowy kanion. Miejsce urokliwe, ale jak dla mnie straciło swoją magiczność, ze względu na pogodę jaka nam towarzyszyła. Niestety niebo było dość zachmurzone i brak słońca spowodował, że nie było cieni i odległości między poszczególnymi wzniesieniami i ogromna przestrzeń straciła na wartości. Stały się tak jakby płaskie, bez głębi. Tak jak już wspomniałem wyprawa do tego miejsca wiązała się z długim marszem. Grupa pod względem szybkości chodzenia była zróżnicowana. W sumie to dobrze, miałem czas na spokojne pozbieranie myśli i kilka nieplanowanych ujęć. Gdy już doszliśmy na miejsce to wszyscy mieliśmy podobne miny. Foty tego tak nie oddają. Dla mnie są płaskie i ciężko było uchwycić tę przestrzeń, która była fantastyczna. Urwiska, wielkie skały oraz ogromne koryto, w którym płynął malutki strumyczek. Nie bez celu powiedziałem, że malutki. Islandia to kraina lodu i ognia. Większość wulkanów naszego świata znajduje się właśnie na tej wyspie. Witek, który wiedział o tym kraju prawie wszystko, powiedział, że jak jest erupcja wulkanu wewnątrz Islandii, gdzie jest mnóstwo lodu, powoduje rozpuszczenie go i woda sunie tym korytem. Dodam tylko, że tym właśnie korytem wracaliśmy do naszej noclegowni. Wszystkim się ogólnie podobał wypad w troszkę inny klimat tego przepięknego kraju. Mnie natomiast doskwierał brak słońca. Gdyby tylko było, foty nabrałyby pięknego wyrazu, a tak są jakie są…

Wracając do punktu początkowego naszej wycieczki mijaliśmy ogromne przestrzenie. Mega wielkie pustki, które w połączeniu z okolicznymi górami lub górkami, jak kto woli, tworzyły niepowtarzalny pejzaż. Szczerze mówiąc mógłbym tam zostać. Nie za długo, bo jestem człowiekiem przyzwyczajonym do zmiany miejsc. Będąc zawodowym sportowcem często wyjeżdżam i pakowanie nie sprawia mi trudności, choć nie zawsze wszystko mam ze sobą hehe. Pisząc o tych moich wspomnieniach, one wracają jakbym tam był wczoraj. Mam w pamięci te obrazy, które na samą myśl powodują, że na 100% tam wrócę. Kiedy? Tego sam nie wiem, ale na pewno nie w lipcu heheh. Piękno Islandii chciałbym zobaczyć zimą, jak pojawia się zorza polarna. Niestety w chwili obecnej jest to tylko kolejne marzenie do zrealizowania, bo nie jestem w stanie teraz tego zrobić z wiadomych względów.

Kiedy już dotarliśmy do naszych domków, był czas na chwilę relaksu. Ten dzień fotograficznie miał się skończyć. Usiedliśmy sobie razem przy posiłku. Nie pamiętam, która była godzina, ale tak mniej więcej późne popołudnie. Piliśmy piwko, zajadaliśmy przekąski i gapiliśmy się w wyświetlacze aparatów. Gadaliśmy o kanionie, ale większość z nas miała niedosyt. Spojrzeliśmy z ciekawości na mapę. Zobaczyliśmy, gdzie się znajdujemy i powstał pomysł. Niedaleko jest kolejna czarna plaża. Z piękną górą, z niesamowitymi trawami. Długo nie trzeba było nas namawiać. Zebraliśmy się. Gotowi do wyjścia, zapomnieliśmy że nie jesteśmy sami, a w grupie w dobrym tonie należy zapytać o zdanie. Czy wszyscy się zgadzają, czy ktoś nie widzi przeszkód. To był moment, gdzie nie wszyscy byli uradowani z naszego pomysłu, ale powiedzieli, że w konkretnym celu tu przyjechaliśmy, więc jedziemy. Wiecie ja całe życie funkcjonuję w grupie ludzi. Każde skupisko ludzkie jest specyficzne. Zdarzają się różne charaktery, indywidualności. Niektórzy są mocnymi jednostkami z ogromnym wpływem na pozostałych, inni tacy neutralni bez własnego zdania, a jeszcze inni podporządkowują się tym silnym, aby grupa zgodnie funkcjonowała bez problemów, czy jak to się mówi - kwasów, należy wypracować sobie pewne schematy. Jest to prostsze jeśli grupa jest ze sobą długo, jeśli spotykasz się na dwanaście dni to nie jest to realne, aby rozwiązania i funkcjonowanie tej małej społeczności było na wysokim poziomie relacji międzyludzkich. Piszę o tym, bo byłem pod wrażeniem tych ludzi. My zapaleńcy, a było nas znacznie mniej, nie mieliśmy problemu z tym, aby gdziekolwiek jechać, iść gdzieś, czy nawet nie spać. Wszystko to dla zdjęć, po które tu przyjechaliśmy. Jednak wśród nas nie wszyscy, no powiedzmy zdarzyły się jednostki, które niekoniecznie podzielały nasze zdanie i pasję tak szeroko rozumianą. Może też dlatego, że jednak spacer był dość wyczerpujący i chcieli odpocząć. Tym bardziej doceniam i wszyscy doceniliśmy ich nastawienie, że pomimo przeciwności zabrali sprzęt i pojechali z nami.

Wybraliśmy się na tę przepiękną plażę. Oczywiście widzieliśmy foty tego miejsca. No powiedzmy, że nasz krajobraz się różnił i to bardzo. Gumiaczki zabrane, bo woda dookoła, więc były niezbędne. Miejsce urokliwe. Jak w jakichś horrorach. Nisko chmury zakrywające wszystko. Odpływ, który ukazał dno zatoki. Piękne zielone trawy na tle czarnego mułu. Może to nie to samo miejsce jak na tych fotach, ale było przepiękne. Miało swój klimat. W oddali z chmur od czasu do czasu wyłaniała się góra. Same granie, które wyglądały cudownie. Piękno nieskazitelnego, czarnego, mokrego od wody dna powodowało uczucie, jakby kraina była niezamieszkana. Wszyscy się rozproszyliśmy. Wyglądaliśmy jak mrówki na piasku. Widać było tylko jaskrawe kolory outdoorowych kurtek. Ja byłem w brązowych barwach, toteż zlałem się z otoczeniem i byłem mało zauważalny, nawet jak ktoś strzelał w moją stronę. Miejsce mega!!! Z Grześkiem próbowaliśmy różnych ujęć, różnej techniki. W pewnym momencie pomknął do przodu, jakby coś go przyciągnęło. Ja zostałem. Chciałem wykorzystać odsłonięty wierzchołek. Założyłem filtr, jak najwięcej czystych szczegółów zachować, a chmury które przelatywały, rozmyć na tyle, aby były najmniej widoczne. Stałem tak chwilę pochłonięty fotografią. Chłonąłem widok tego miejsca całym sobą i nie poczułem, jak moje gumiaczki zatapiają się w dennym mule. Dobrze, że fota się naświetliła i z-job’owała, bo wymusiła na mnie ruch, który był niemożliwy. Wiecie jak to jest, jak przydepniecie sobie sznurówkę w rozwiązanym bucie. Człowiek niby wie co się stało, a i tak leci na twarz. Muszę przyznać, że muł dość przyjemny, ale mokry. Pozbierałem się i poszedłem w inne miejsce. Już nie tak daleko w głąb morza. Tak jak już wspomniałem niejednokrotnie, ten kraj jest przepiękny, to po prostu raj dla fotografów. Wiele zależy od warunków atmosferycznych, ale niezależnie jakie by nie były, to i tak jest co robić.

Kolejny dzień mieliśmy dość długi. Powoli przyzwyczajałem się do tej jakże dla mnie dziwnej pogody. Przed sobą mieliśmy kilkadziesiąt kilometrów. Za oknem krajobraz dynamicznie zmieniał się. Nie sposób opisać tego słowami. Pomyślcie sobie, że jadąc autobusem przez w sumie niewielki odcinek, przemierzylibyście przynajmniej pięć różnych krajów. Jedna cecha charakterystyczna tych wszystkich obrazów to pola zaschniętej wulkanicznej lawy, która była wszechobecna. Jadąc tak przez dłuższą chwilę, naszym oczom ukazały się piękne łąki pokryte łubinami. Ciekawy widok. Poprosiliśmy o postój, aby móc nacieszyć się tym niespotykanym widokiem. Oczywiście nie tylko łubinki były tematem naszych zdjęć. Dookoła było mnóstwo różnych kompozycji. Dwadzieścia minut szybko minęło i pojechaliśmy dalej. Wjechaliśmy na taką szutrową drogę. Powiem szczerze, że uczucie było takie, jakbyśmy jechali po tartce. Niesamowicie trzęsło i było mega głośno. Po pięciu minutach miałem dość. Wielu z nas zastanawiało się, po co my tam jedziemy i czy ta droga jest tego warta. To było głupie pytanie z naszej strony, bo przecież byliśmy na Islandii. Zresztą sami zobaczcie.

Potężny wodospad, który był na wyciągnięcie ręki. Mówiłem już, że Islandia jest krajem otwartym na turystów. Tylko od nas i naszej wyobraźni zależy, czy bezpiecznie wrócimy do domu. Woda w wodospadzie płynęła z zawrotną prędkością, urywając się w dół kilkanaście metrów. Jakby ktoś wpadł, no to raczej byłaby to jego ostatnia kąpiel. Dookoła mnóstwo skał i wielka kamienna ściana, na którą oczywiście można się było wdrapać. Wiecie, moja wyobraźnia w takich chwilach nie pozwala mi nie pomyśleć, że czegoś nie mogę tym bardziej, że można było wszędzie wejść. Nic nie stało na przeszkodzie. No może brak jakiegoś szkolenia wspinaczkowego, odpowiedniego sprzętu i hamulca w postaci – ej facet to wysoko, a ty masz tylko statyw i żadnej asekuracji. No powiedzmy, że widok z samej góry był nie do opisania. Na dole było świetnie, ale tam… Przez godzinę siedziałem i gapiłem się na to, co widzę. Nie mogłem się nasycić tym widokiem. Pragnąłem zapamiętać każdy szczegół, każdy centymetr tego pięknego i dla mnie niecodziennego widoku.

Po chwili uświadomiłem sobie, że jak wszedłem, to muszę zejść. No i powstał problem. Wejść było łatwo. Człowiek łapie się skał, gdzieś podtrzyma nogą od statywu, a gdzie indziej wystarczyło zrobić wejście jak po schodach. Zejść z plecakiem ośmiokilowym i zaburzonym środkiem ciężkości w naszym organizmie, już nie jest tak prosto. Jeden błąd i hmmm… Nawet nie chcę myśleć. Piszę do Was, to wszystko się udało, ale wiecie w takich chwilach wyzwala się tyle endorfinek w mózgu na samą myśl, że z tego miejsca będą super foty. Nie myśląc racjonalnie człowiek leci, bo tam będzie najlepiej, a poza tym, kto z mojej grupy poza około trzema osobami fizycznie dałyby radę tam wejść. Nie powiem, że był to błąd, ale teraz inaczej bym spojrzał na takie wyzwanie. Jeszcze jedno, jak już wyżej wspomniałem widok niesamowity, ale jak pamiętacie, w poprzednich wpisach przytoczyłem sytuację, gdzie siedzę i gapię się, nie robiąc żadnego zdjęcia i tak też było teraz. Poleciałem kilkanaście metrów w górę po to, aby posiedzieć. No cóż czasami tak mam.

Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce, ale to już była końcówka naszej energii. Potrzebowaliśmy, przynajmniej ja, czegoś do jedzenia i wygodnego łóżka. Dojechaliśmy do naszej chatki i bez większych pogaduch poszliśmy spać, oczywiście jak kto mógł… hehe

Do następnego już za dwa tygodnie

Pozdrawiam M.W.

close
Zaloguj Zarejestruj
close
vertical_align_top