#17 Dla niektórych raj, emigracja, wycieczka życia…

pusa.jpg

W 2015 roku miałem prawdziwe wakacje połączone z fotografią…

2015 rok to pierwsze spokojne wakacje. Po mistrzowskim 2014 roku wiedząc, że mam wolne, mogłem sobie zaplanować normalne w świecie wakacje. Rozważając kilka opcji stanęło na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Oczywiście do USA ciężko się dostać bez wizy. Procedura jest dość długa, ale nieskomplikowana. Najlepsze w tym wszystkim było przesłuchanie w ambasadzie. Miły pan w okienku patrząc na nasze paszporty (mój, mojej żony i syna) zapytał czy jesteśmy rodziną… Śmieszna sytuacja, ale prawdziwa.

Do Miami lecieliśmy przez Paryż. Spędziliśmy tam jeden dzień i staraliśmy się zobaczyć najważniejsze miejsca w tym mieście.

Rano wsiedliśmy w samolot i po ośmiu godzinach byliśmy na drugim kontynencie. Znajomy odebrał nas z lotniska i zawiózł do hotelu. Osobiście nie lubię zmiany strefy czasowej. Mija zawsze kilka dnia, aby przyzwyczaić się do nowego casu. Pamiętam kiedyś jak wróciliśmy z Japonii po mistrzostwach świata, jakże ważnych w naszym sportowym życiu do Europy. Żyjąc w kraju kwitnącej wiśni prawie miesiąc zupełnie przestawiliśmy się na tamten czas. Kiedy byłem już w domu i spokojnie mogłem odetchnąć po MŚ 2006 w nocy nie mogłem spać. Strefa czasowa, w której jest Japonia kazała mojemu organizmowi kłaść się około szesnastej lub siedemnastej, a wstawałem w pełni wyspany o drugiej lub trzeciej w nocy. Czułem się trochę głupio, że środek nocy, wszyscy śpią, a ja nie mogę. Kiedyś z nudów zacząłem kosić trawę o czwartej w nocy, ale na szczęście żona smacznie spała.

Wracając do zmiany czasowej. Jeśli leci się do Stanów, czyli na zachód aklimatyzacja przechodzi łagodniej przynajmniej dla mnie, zaś w drugą stronę no muszę wam powiedzieć, że niestety dla mnie jest to kłopotliwe.

Do zobaczenia za dwa tygodnie…

Pozdrawiam M.W.

close
Zaloguj Zarejestruj
close
vertical_align_top